Wrzesień 2014: Trójmiasto

2 komentarze
Co było we wrześniu? Na pewno ktoś miał urodziny. Zawsze ktoś ma urodziny. Na pewno było słońce i dużo doskonałych kaw. Bursztynów było mniej, ale były mimo wszystko i powoli nasz bursztynowy słoik na 2014 rok zapełnia się kroplami skamieniałej żywicy wyglądającej, jak słodkie karmelki.

Nie mam serca do cennych kamieni ani złota. Do niewielu rzeczy w ogóle mam serce, ale bursztyny znajdują w nim trochę miejsca. Tak samo jak Sopot.

Jakiś czasu temu usłyszałam, że Sopot to dziura dla nowobogackich gnojków, którzy zadzierają nosa. Że to tylko plastik, tanie świecidełka, za drogie jedzenie, frytki i płatne molo. Że jest jedynie Monciak i co to w ogóle za nazwa Monciak? A ja uważam, że to świetna nazwa i pewnie Tymon też tak myśli, nucąc swoją dziwną piosenkę. Chociaż Olaf ujął to, według mnie, znacznie lepiej. Bo Sopot to coś znacznie więcej niż zapach tanich perfum i dmuchane krokodyle, a jeśli chce się to zobaczyć, to radzę wybrać się tam poza sezonem. Kiedy tafla wody sięga chmur, a na horyzoncie migają czerwone światełka wielkich statków.




Przeszkadza Wam, że ktoś pobiera opłaty za wejście na molo? To wybierzcie się tam na wschód słońca, zanim ktokolwiek za cokolwiek kasuje. Zabierzcie ze sobą kubek kawy i popatrzcie na pijanych słońcem i cydrem ludzi, którzy pochłaniają ciepło. Czerwona kula unosi się szybko, najszybciej jak może, a po falach ślizgają się jej złote cząsteczki. Za darmo, za friko, za tyle co nic macie pod ręką najlepsze kino. Najlepszy film. I nawet nie musicie do tego kupować popcornu.

Nikt Wam nie każe wbijać się do Zatoki Sztuki, gdzie w takt pękających bąbelków szampana opalają się na heban sławne panie i panowie. Idźcie zamiast tego na klif - popatrzcie jak wielkie jest morze. Ile tam jest wody. Niewyobrażalna ilość, a to przecież tylko zatoka. Tam dalej jest jeszcze więcej. Jeszcze głębszej, jeszcze bardziej niesamowitej. Może tam mieszkać absolutnie wszystko z nieskończoną liczbą kończyn oraz macek. Mogą być foki, statki albo jakieś cywilizacje. A my się martwimy takimi drobiazgami...



Wiecie, że nad morzem jest nie tylko morze? Możecie na przykład, którejś niedzieli albo wtorku, zdecydować że czas ruszyć w góry. Co należy zrobić? Należy wsiąść do SKM i wyskoczyć na stacji Gdańsk Oliwa, stamtąd niebieskim szlakiem ruszyć w okolice Doliny Radości. Nagle okaże się, że jesteśmy w Bieszczadach. Otaczają nas buki, łąki i wysokie trawy. Ziemia jest ciemna. Tłusta, żyzna, zwarta - tak bardzo różna od złotego piasku niesionego na plażach przez wiatr. Wspinamy się na wzgórze, a w dole szemrze strumień. Mchy rozmawiają z grzybkami rosnącymi na cienkich nóżkach. Mają swoje sekretne sprawy do załatwienia - nie ma sensu im przerywać, ani nawet próbować zrozumieć tematu tej zażartej dyskusji. Mchy wiedzą lepiej od nas.




Skoro już podróżujemy - zerknijcie na Wyspę Sobieszewską. Nie powiem dlaczego, ale być może w tej kwestii zechcecie mi zaufać. Zgoda?






















2 komentarze :

  1. Piękna zdjęcia ;) Na klify zawsze warto ;) A pagóry nie tylko w Oliwie, cały Trójmiejski Park Krajobrazowy taki pagórzasty ;)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odzdrawiam równie serdecznie, zwłaszcza, że chadzamy najwidoczniej po podobnych ziemiach ;) Tymczasem dotarłam na pagórki oliwskie, ale chętnie zobaczę więcej. Z czasem, z czasem. Po jednym kroku.

      Usuń