22 grudnia 2015 Szyszaka dwa tygodnie

5 komentarzy
Jeśli nie wiesz czego brakuje w twoim domu, to prawdopodobnie brakuje kota. Kot jest zbudowany z sierści w odcieniach dowolnych (aczkolwiek rzadko różowych) z brzuszka na jedzenie i oczków na pomysły. Ma też zazwyczaj jakieś ucho lub dwa, często ogon, żeby opowiedzieć ci, czy to dobry sen, czy zły oraz wąsy, w których mieszka zen. Zen to dla kota poważna sprawa.

Poza tym każdy kot ma jakąś cząstkę elementarną, jakieś coś takiego, że myślisz, że jest w nim ciekawość i wszechświat. Często kot ma też fioła lub dwa, które budzą się w okolicach godziny 22. Fioły wymagają gruntownego wybiegania.














W moim wypadku wybieranie kota trwało mniej więcej tyle, ile prawdopodobnie zabierze nam pełne zrozumienie, że nie jesteśmy sami wśród wszystkich tych galaktyk, wirów kosmicznych i czarnych dziur. Podpowiem: to bardzo długo. W końcu wybór padł na stworzonko, które ani mnie nie zachwyciło na pierwszym zdjęciu, jakie otrzymałam, ani nie miało historii chwytającej za serce. Ot kot, jak to kot. Ktoś wyrzucił, ktoś znalazł. Tu skarpetka, a tam pyszczek z dziwnym wzorkiem. Nawet nie miałam dla niej imienia. Niby kiedyś miał być kuro-kun, ale jakie to kuro (co po japońsku znaczy "czarny", a kun to pieszczotliwe zdrobnienie), żadne kuro z taką łatą. Nie wiem, co mnie podkusiło, żeby wziąć własnie tego kota. Ale wzięłam. Bez imienia, bez pomysłu, bez wymarzonego koloru dymu. Po prostu przyszłam do niej, a ona podeszła. Powiedziała coś cicho. Potem powtórzyła dobitnie dwa razy. Zrozumiałam, podpisałam papiery, włożyłam do torby i wypuściłam już w mieszkaniu. Spojrzała na mnie swoimi zielonymi oczkami. Mrugnęła. "Chyba jestem jej." pomyślałam patrząc jak wącha spokojnie dywanik w przedpokoju. Trzeciej nocy, jak gdyby nigdy nic, przyszła spać ze mną. "Chyba rzeczywiście jestem jej." powtórzyłam robiąc więcej miejsca w nogach łóżka na jej poważne myśli i drobne ciałko. Kazała mi się przesunąć bardziej w lewo. Widać musi leżeć akurat w ten sposób. Zgasiłam światło, a ona zasnęła.



Delikatnie spróbowałam zawołać do niej po imieniu, które przyszło mi do głowy po krótkiej debacie z tymi i owymi, którym akurat zależało lub zdawało im się, że zależy. Nie zareagowała. Po jakimś czasie podeszłam do tematu znowu. "Szyszak" zanuciłam. "Szyszy?" Przekręciła lekko główkę w lewo, a przycięte ucho drgnęło. Może to jednak jej imię? Dzień po dniu próbowałam aż w końcu okazało się, że nawet jeśli nie odgadłam jej prawdziwego imienia, to które dostała w zupełności nam wystarczy. Przyjęła je z godnością. Bo to kolejna ważna sprawa, z której zbudowane są koty. Z godności. I trochę z drobnych głupot.

Znalazłam ostatnio film, w którym pan zakochany w kotach opowiada o tym, jak kot mówi, że kocha. Najpierw otwiera oczy, potem zamyka je spokojnie, a potem otwiera znowu. Jest to dłuższe niż mrugnięcie; raczej leniwy gest kogoś, kto wygląda jakby był na granicy senności. Pan z filmu podsumował to bardzo pięknym, a jednocześnie prostym, mądrym zdaniem: "Trust is really closing your eyes to the world".









5 komentarzy :

  1. Niedawno przeczytałam piękną książkę o kocie Salomonie, który leczył dusze. Jej autorka pisze, że koty o podobnym umaszczeniu (nazywa je kotami we fraku) to najwrażliwsze i najmądrzejsze z kotów. Może to prawda, a może nie, ale cieszę się że się odnalazłyście i życzę dużo szczęścia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z chęcią poznam tytuł książki o kocie Salomonie, bo jestem teraz w jakimś książkowym amoku w końcu i znowu czytam. Kot Salomon brzmi, jak zwierzę któremu super byłoby przybić piątkę.

      Szyszy nie zdradza znowuż takich strasznych przejawów wzmożonej aktywności fal mózgowych, zwłaszcza kiedy goni za swoim ogonem, a potem dziwi się, że boli kiedy go ugryzie, ale jest bez wątpienia kotem towarzyszącym. Stara się być zawsze w okolicy i trochę poopowiadać, co ją gryzie lub cieszy. I jest wiecznie zdziwiona. To niesamowite, że można być takim zdziwionym. Może jest najmądrzejsza na swój własny, zaskoczony sposób.

      Również cieszę się, że się znalazłyśmy, chociaż nic na to nie wskazywało, żeby to miał być właśnie ten kot. Widać czasem tak bywa.

      No i zostaje mi także życzyć szczęścia :) Oraz złożyć nieco spóźnione, ale szczere życzenia udanych Świąt, czy raczej bardziej: odpoczynku po świątecznej zawierusze. Odpoczynek, spokój i czekolada. Wszystko, co może nas uratować ;)

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  2. "Salomon, kot który leczył dusze" autorka to Sheila Jeffreis (napisała jeszcze inne ksiązki o kotach). Książka piękna i optymistyczna lecz momentami bardzo smutna. Osobiście płakałam nad nią jak bóbr. Dzięki za życzenia, nawzajem życzę wszystkiego dobrego w Nowym Roku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za polecenie. Nie omieszkam w takim razie sprawdzić, bo zaraz dzień oddawania książek do biblioteki. Co prawda przede mną jeszcze "Wielki gracz" i "Białystok" (po obydwu książkach spodziewam się wiele), ale myślę, że miejsce na kota zawsze się znajdzie.

      Właściwie nie przypominam sobie wielu książek o kotach; pamiętam serię kryminałów, z którą wiązałam wielkie nadzieje, a w jakiś sposób nawiązywały one do kocich motywów, ale chyba zawiodłam się na nich srodze. Tak, czy inaczej motyw koci zawsze bliski.

      Usuń