1 stycznia 2016

2 komentarze
Pamiętam, jak niesamowicie, w czasie zwanym zazwyczaj "za dzieciaka", przeżywałam Sylwestra. Pospieszne planowanie, gdzie i jak i u kogo i kto co zrobi i czy zdążymy i czy balony dobrze nadmuchane, bo przecież od tego, co wydarzy się tej nocy zależy cały rok. Musi wydarzyć się wiele.

Po latach odkryłam, że tamto uczucie, to "przeżywanie" to nie ekscytacja, ale obawa. Na różnych etapach życia źródła tych strachów sączyły się z różnych stron, kropla po kropli drążąc moją głowę, która jest jak ten kamień, co go cicha woda ciach i zgasł. Rodowicz mi dzisiaj o tym śpiewała, kiedy pakowałam koło 9.40 aparat do plecaka. Trochę się spóźniłam, tak to prawda, być może za długo piłam poranną kawę i nie wyszłam o równej 9, jak planowałam, ale cóż z tego? Co konkretnie takiego złego wydarzyło się przez te 40 minut? Nic.

Kocham te noworoczne poranki, kiedy zupełnie trzeźwiutka i bez śladów kaca jadę sobie posylestrowym tramwajem. Ludzie mają nietęgie miny, pogubili poprzedniej nocy czapki nie spodziewając się zupełnie, że w Nowym Roku zastanie ich -12 stopni, a nie kraina szczęśliwości, którą obiecywali sobie pomrocznie poprzedniego wieczoru. Niech im się tam darzy. Niech mają miodowe krainy, ale lepiej chyba gdyby mieli te swoje czapki. Tak mi się przynajmniej wydaje, kiedy naciągam na uszy czarną wełnę, wbiegam w objęcia zimna i pędzę, żeby złapać autobus. W środku czeka na mnie ciepło, dzięki któremu z przyjemnością czytam wypożyczoną niedawno z biblioteki książkę. Mam 30 minut na lekką lekturę. Pusty pojazd powoli toczy się przez Warszawę. 

Nie muszę już dbać zanadto o 31 grudnia, bo wszyscy ogarnęli, że jestem dziwna jakaś, krzywa nieco i zupełnie nieśmieszna. A ja sobie układałam paletę: od zieleni przez błękity aż do kremowych, słomianych barw. 


Drugie śniadanie zjadłam zaraz po tym, jak zeszłam ze ścieżki prowadzącej przez mokradła. Normalnie chodzą nią zwierzęta, ich delikatny zapach unosił się w powietrzu tak ostrym od chłodu, że zdawało się, że potnę nim wzięte ze sobą muffiny. Siedziałam sobie przy nieuczęszczanej drodze, ogrzewając twarz w słońcu i popijając herbatę z imbirem.

2 komentarze :

  1. Która to część Wawy ? :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. j, przepraszam. Pytanie umknęło zupełnie! Ale już odpisuję. To wejście w okolicach Wólki Węglowej, czarny szlak od Cmentarza Północnego. Przy rozwidleniu czarny/niebieski szlak trzeba iść prosto na Łużową Górę. Kampinos w skrócie ;)

      Usuń