2015

3 komentarze
Zastanawiam się czasem czyja to sprawka, że nasze niebo zostało odrutowane, a lasy pokrojone w równą kostkę parków. Kto powiedział, że muszę tu być? Że nie mogę budzić się rano, kiedy świat jest bardziej miękki, po to żeby móc wypić poranną kawę patrząc na fioletowe mgły. Czemu nie ma rzek, do których wchodzę na bosaka. Zimna woda sięga po kostki, po łydki i kolana. Nie mam obowiązku ich golić, bo rybom nie zależy, a ja mam ciekawsze rzeczy do roboty. Czy naprawdę najważniejsze jest to, że mam bilet miesięczny? Czy mam równo obciętą grzywkę? Czy dobrze wyglądam w spódniczce w drobne kwiatki? Czemu nie jest istotne, że każdy rodzaj mchu przypomina w dotyku zupełnie różne rzeczy? Czasem jest jak skóra, delikatny i łagodny, stworzony do przesuwania po nim palcami, a czasem gęsty, szorstki, splątany, jak włosy po deszczu.

Dlaczego, żeby poczuć zapach ciepła muszę jechać godzinę mijając po drodze brzydkie, niskie domki zbudowane z pustaków i szarych, codziennych spraw?

Chcę miesiąca spędzonego w za dużych bluzach. W znoszonych trampkach i z aparatem przy oku. Miesiąca, podczas którego jem tylko melony, szpinak i brokuły zmieszane z tym, co akurat mam pod ręką. Chcę, żeby moje słowa znowu były moim kumplem, a nie tylko pasażerem w tramwaju, którym codziennie rano pokonuję tę samą trasę. Wsiadamy na tym samym przystanku, ale one jadą dalej, a ja zostaję.

Zakładam słuchawki na uszy. Jest 12:12. Imieniny godziny. Za 360 minut trzeba będzie wstać, ale zanim to nastąpi, zanim podeszwy moich butów znowu dotkną granatowego asfaltu, pomyślę jeszcze chwilę o rzeczach, które dzisiaj widziałam i poradzę wam coś: patrzcie jak najczęściej na zieleń. Patrzcie daleko, wysoko, dużo, mocno, intensywnie, strasznie, łagodnie, pięknie. Bo jeśli nie uda się wam tego zrobić. Jeśli zapomnicie, jak pachnie ciepło, woda, powietrze tuż przed sierpniową burzą, wtedy jesteście straceni. I żaden xanax, żadne, najczulsze nawet dłonie, ukochane oczy, wam nie pomogą.

Być może nie jest to wpis o podróży, ale jeśli się nad tym zastanowić. Jeśli poświęcić temu chociaż chwilę, to czy aby na pewno nie jest to podróż?

 








3 komentarze :

  1. Dołączam się. Chcę takiego miesiąca, chwil pustki i ciszy. Chętnie uciekłbym z mojej szarej rzeczywistości, zanurzył się w mglistym lesie, przemarzł, żeby później ogrzać ręce przy kaflowym piecu. Czyżby marzenie niespełnione, może kiedyś? Super kadry. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nauka wyniesiona z ostatniego czasu mówi, że niektóre marzenia po prostu nie są stworzone do tego, żeby się spełniać. Tak już jest. Ale kaflowy piec i przemarznięcie w lesie brzmią doskonale.

      Miło usłyszeć, że kadry przyjazne dla oka, zwłaszcza od osoby, której zdjęcia tak bardzo się lubi :) Miłego dnia!

      Usuń
  2. Kampinos to świetny wybór. Bardzo przyjemne kadry ;-)

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń